ballada czytana podczas performance towarzyszącego instalcji
pt. Eugenia żeni się
Tu na Bałutach mieszkała
Eugenia co chłopcem być chciała
A może po prostu biedaczka
Innego wyjścia nie miała
Brat jej umarł przedwcześnie
Lecz spadek zostawił niewieście
Sumka to była niemała
Nad którą pieczę trzymała
Niejaka panna Joanna
Kobieta raczej zachłanna
Eugenia pieniędzy swych żąda
Joanna coś kręci i pląta
I w końcu Joanna Ogrodnik
Rzecze – Eugenio włóż spodnie
Szczuplutka jesteś taka
Możesz udawać chłopaka
A głos twój raczej niski
Z pewnością zwiedzie wszystkich
Pracę w fabryce dostaniesz
Zarobisz na swe utrzymanie
A potem późnym wieczorem
Staną przed nami otworem
Rozrywki nocnego życia
Będziemy razem chadzać
Gdzie samej mnie nie wypada
Lecz z towarzyszem u boku
Plotkarze dadzą mi spokój
Eugenia się w końcu zgodziła
Na ścieżkę oszustwa wstąpiła
Lecz w męskim roboczym stroju
I ciężkiej pracy znoju
Chyba się czuła nieswojo
Bo myśl samobójczą powzięła
Na chodnik z okna runęła
Lecz ktoś z przechodniów zawołał
Żyw jeszcze! Wezwijcie doktora
Lekarze się wielce zdziwili
Gdy płeć samobójcy odkryli
Po długiej szpitalnej kuracji
Eugenia z nieznanych racji
Znowu strój męski przywdziała
Czy chciała czy też musiała?
Subtelny, grzeczny chłopczyna
Tak się podobał dziewczynom
Że za mąż za niego iść chciały
Spokoju mu nie dawały
Eugenia z metryką brata
Udała się więc do prałata
I z Czesią Zaleśną ślub wzięła
Tak się w swą rolę wciągnęła
Czy Czesia nic nie wiedziała?
Czy sekret Eugenii już znała?
Lecz żoną koniecznie być chciała?
Bo za mąż już pora to jasne
A choćby i za niewiastę!
By była kompletna rodzina
Potrzeba też córki bądź syna
Więc Czesia dziecko mieć chciała
Co szybko Eugenii wyznała
Jak Czesia dziecko mieć może?
Niech jakiś chłopak pomoże
Wnet Czesia córkę powiła
Eugenia też się cieszyła
Elżbieta jej dały na imię
I wszystko zostało w rodzinie
Czy ludzie nic nie wiedzieli
Czy tylko widzieć nie chcieli?
Czy mała też nie wiedziała
Że dwie matki miast ojca miała?
Lecz nowe zmartwienie powstało
Na trójkę pieniędzy za mało
Jak więc utrzymać rodzinę
Skąd wziąć na czarną godzinę?
Aby uniknąć nędzy
Żąda należnych pieniędzy
Swojego spadku po bracie
Który Joanna wciąż trzyma
Oj chyba będzie zadyma
Szantaż jedynie pozostał
krewnego Joanny _ Jobsa
Jobs na policję doniósł
Że w jego własnym domu
Nęka go jakiś młodzieniec
Oszust a może szaleniec
I używając szantażu
Żąda pieniędzy od razu
Policja wnet przyjechała
Eugenię niezwłocznie zabrała
Jakież tam było zdziwienie
Że męskie kompletnie odzienie
Kryje kobiece ciało
Afera jakich mało
Dziennikarz za pióro już chwyta
Wiadomość niesamowita
Sensacja jakich niewiele
Dwie panny ślub wzięły w kościele
Media już huczą od rana
Rzecz to jest niesłychana
Pani przebrana za pana
Nie ujdzie to pannie na sucho
Bo konsekwencje być muszą
Eugenia przed sądem staje
Gdzie długo, dokładnie zeznaje
Że wszystko to nie z jej winy
Lecz z niezależnej przyczyny
Mężczyznę udawać musiała
Że wcale nie z własnej woli
Lecz w losu swojego niedoli
Poradzić sobie musiała
Jak tylko sama umiała
Proces skomplikowany
Ciągnął się miesiącami
W końcu Eugenię skazano
Bo winną oszustwa uznano
Za czyn dwóch kobiet niechlubny
Z rejestru dzieci ślubnych
Skreślono Elżbietkę małą
Tak przecież być musiało
Inaczej nie wypadało
Jest rok trzydziesty dziewiąty
Wnet więc w odmętach historii
Zaginie ślad po Eugenii
Czy ludzie nic nie wiedzieli?
Czy tylko pamiętać nie chcieli?
Historia kołem się toczy
Eugenii więc nie przeoczy
Zadając pytanie ludzkości
Czy wśród jej różnych słabości
Jest miejsce dla czyjejś Inności?